jak to jest dostać lanie

Tłumaczenie hasła "lać" na czeski . lít, čůrat, chcát to najczęstsze tłumaczenia "lać" na czeski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Nie jestem zainteresowana laniem gorącego wosku na moje kobiece partie i wyrywanie włosów. ↔ Hele, nemám zájem si lít vosk na mou záležitost a rvát si všechny chlupy pryč. Speck dostał okropne lanie od swego ojca. Speck got a terrible hiding off his dad. Ten biedny chłopiec dostał solidne lanie. This poor boy has taken a terrific beating. Dostaniesz lanie swojego życia, młody człowieku. You're in for the beating of your life, young man. I przyjęliśmy na siebie niezłe lanie. dostać się do. dostać się do niewoli. dostać się na lewą stronę. dostać się na studia. dostać się w krzyżowy ogień. dostać się w krzyżowy ogień pytań. Na portalu bab.la znajduje się również słownik rosyjsko-polski. Tłumaczenie słowa 'dostać pracę' i wiele innych tłumaczeń na angielski - darmowy słownik polsko local area network, LAN. noun (Comput) lokalna sieć komputerowa (feminine) Monolingual examples We want to enable the caching DNS server on our router but make it available only to computers on our local area network.North American DVRs translate analog video signals into digital and compress them so they can flow efficiently on a local area Czy jest połączenie? Sycylia - dokąd jedziemy? Dla kogo ta strona i po co? Jedziemy na Sycylię! Sycylia: Poradnik dla jadących na Sycylię tanio, samodzielnie, na własną rękę. Rady, cenniki, rozkłady jazdy, adresy, B&B, schroniska mieszkania, samochody do wynajęcia, transfery. Rozmówki włoskie audio, informacje o Sycylii. Site De Rencontre Pour Les Ado Gratuit. Bicie dziecka stało się najważniejszym tematem naszych ostatnich redakcyjnych rozmów. Pojawił się on po publikacji tekstu Zbigniewa Stawrowskiego „Klaps to obowiązek rodziców", który ukazał się w "Rzeczpospolitej". Autor we wstępie pisze: „Sensem rodzicielstwa jest wspieranie dziecka na jego drodze dorastania ku odpowiedzialnej wolności. Symbolem takich właśnie rodzicielskich działań jest przysłowiowy klaps, który nie jest żadnym biciem, nie jest nawet czymś szkodliwym, lecz – przeciwnie – jest czynem o wysokiej wartości wychowawczej i dlatego zasługuje wręcz na pochwałę". Bicie dziecka jest złe! W redakcji zawrzało. Piszemy o wychowaniu dzieci, więc temat nam jest szczególnie bliski. Każda z nas jest przeciwko karom cielesnym, więc byłyśmy wzburzone tekstem i tak jawną pochwałą bicia. Ale ten tekst nie tylko nas oburzył, ale także otworzył drzwi z napisem: „Dzieciństwo – niechciane wspomnienia". Zaczęło się od tego, że któraś z nas pod nosem powiedziała: „Najczęściej sznurem od żelazka". „Nie, no co ty, najlepszy jest kabel od zapalarki gazu" – ktoś odpowiedział. „A pas? Stary, dobry pas?" – padło pytanie. Żeby była jasność: żadna z nas nie była bita w dzieciństwie. Przynajmniej nie metodycznie i regularnie, czyli często. Jakoś tak jednak wielu z nas zdarzyło się w dzieciństwie dostać klapsa, a nawet lanie... Mama uderzyła mnie, bo nie chciałam zjeść „Pamiętam tamten ranek. Siedziałam przy stole i nie chciałam jeść, bolał mnie brzuch i strasznie jęczałam. Mama spieszyła się do pracy, kilka razy krzyknęła, żebym się pospieszyła, a potem... uderzyła mnie w kark drewnianym chodakiem, który akurat miała założyć na nogę. Bardzo się przestraszyłam, bo to było takie niespodziewane. Czułam się upokorzona, że to niesprawiedliwe, bo ja naprawdę nie mogłam nic przełknąć. Ale mama kazała, więc zaczęłam jeść. Po paru kęsach wybiegłam do toalety, żeby zwymiotować. Okazało się, że mam rotawirusa i stąd ten brak apetytu..." Dostałam lanie, bo nie usłyszałam taty „Dostawałam czasem klapsy od rodziców, często obrywałam też od starszego brata, ale najbardziej zapadło mi w pamięć jedno lanie... paskiem. To był chyba początek podstawówki. Byłam niedaleko domu na boisku. Świetnie nam się grało w piłkę. Nie usłyszałam, że tata woła mnie na obiad. Wróciłam do domu, gdy już się ściemniło – w porze kolacji. W drzwiach stał wściekły tata i powiedział, że teraz dostanę za to, że udawałam głuchą i nie przyszłam, jak mnie wołał. Bolało, ale płakałam głównie dlatego, że naprawdę nie słyszałam. W zabawie straciłam poczucie czasu." Zobacz film: Bicie dzieci uczy... Oberwałam za zjedzenie malin „Podczas wakacji bawiłam się z koleżanką na jej działce. Miałyśmy chyba ok. 10 lat. Odkryłyśmy, że przy płocie wyrosły czerwone i żółte maliny. Zajadałyśmy się nimi ze smakiem, gdy nagle przyłapała nas mama Basi. Strasznie krzyczała, że nikt nie wydał nam pozwolenia na zjedzenie malin. Chwyciła smycz psa (wisiała na drzwiach domku z narzędziami) i zamachnęła się. Smycz przeleciała na wysokości twarzy. Oberwałyśmy obie. Pamiętam, że najbardziej przeraziło mnie to, że może mnie uderzyć ktoś obcy. Bo mama i tata mogą, to wiadomo..." Niefortunnie oberwałam ścierką „Przypominam sobie historię ze ścierką. Mama coś robiła w kuchni z wrzątkiem i bała się, że mnie poparzy, a ja kręciłam się jej pod nogami i nie chciałam pójść do pokoju, więc w końcu nie wytrzymała i przegoniła mnie ścierką. Pech chciał, że koniuszek ścierki trafił mnie w oko. Pamiętam, że była straszna afera: mieszkaliśmy z dziadkami, ja strasznie płakałam, mama była przerażona, a dodatkowo jeszcze wszyscy na nią wsiedli, jak mogła coś takiego zrobić, że dziecko mogło stracić wzrok itp." Dostałam, choć nie zawiniłam „Chodziłam do przedszkola prowadzonego przez zakonnice. Było drogie, prywatne i oblężone, trzeba było mieć znajomości, żeby się tam dostać. Jedna z zakonnic była straszna. Jeśli ktoś nie zjadł zupy, wrzucała do niej drugie danie. Kiedyś wrzuciła mi ziemniaki z jakimś kotletem do barszczu i kazała to zjeść, a ja zwymiotowałam do talerza. Wykręciła mi ucho tak, że zobaczyłam wszystkie gwiazdy. To był ostatni mój dzień w tym przedszkolu. Do dziś robi mi się zimno na widok zakonnicy w habicie." Pas (prawie) zawsze był straszakiem "Pas był w naszej rodzinie straszakiem. Gdy coś z bratem przeskrobaliśmy, słyszeliśmy: „Bo wezmę pas i zrobię porządek". Nie wiedzieliśmy, co ten pas może nam zrobić, ale na wieszaku wyglądał groźnie, więc cieszyliśmy się, że rodzice nie spełniają swoich gróźb. Moi rodzice użyli pasa dwa razy w życiu. Dostaliśmy lanie w wieku 10 lat (ja) i 7 lat (mój brat), gdy sąsiad przyszedł poskarżyć na nas, że rozpaliliśmy ognisko na podwórku. Był wściekły, kłócił się z rodzicami. Gdy zamknęły się za nim drzwi, mama zdjęła pas i każde z nas dostało mocno po pupie. Później popłakała się, a jej humoru z pewnością nie poprawiła wiadomość, że z tym ogniskiem nie mieliśmy nic wspólnego, bo w tym czasie byliśmy z nią w domu. Gdyby tylko dała nam to wytłumaczyć... To lanie doskonale pamiętam, zresztą ślad po pasie przez parę dni był widoczny. Pamiętam, że czułam bezradność – wściekłość mamy była ogromna, siła uderzenia też. Czułam niesprawiedliwość – uważałam, że żadne moje przewinienie nie zasłużyło na taką karę. Długo nie mogłam mamie tego wybaczyć. Dopiero po wielu latach, gdy sama zostałam matką, powiedziałam jej o tym. Wtedy też powiedziała mi, że ten pas był „spadkiem" po dziadku. I że tym pasem nieraz ona i jej rodzeństwo dostawało lanie. Wtedy, gdy była mała, obiecała sobie, że nigdy nie będzie biła swoich dzieci, ale – jak widać – nie do końca jej się to udało. Czy ja biję swoje dziecko? Nie. Tylko raz uderzyłam ręką mojego syna (dałam mu klapsa). Nie pamiętam za co, nie pamiętam, czy w ogóle na niego zasłużył. Pamiętam tylko, że byłam wściekła i ten klaps pomógł mi rozładować napięcie. Czy syn to pamięta? Nie wiem, może dopiero po latach – jak ja z mamą – znajdzie odwagę, by o tym ze mną porozmawiać." Dostałam za kłamanie „Kiedy byłam w zerówce, zsiusiałam się w „szkolne" spodnie. Jedyne, o co się martwiłam, to żeby ukryć to przed moją mamą. Nie udało się, bo choć rozwiesiłam je na krześle, nie zdążyły wyschnąć do jej codziennej wieczornej kontroli naszych ubrań. Kiedy odkryła, że są mokre w kroku, kazała mi wstać z łóżka i powiedzieć na głos, czemu są mokre. Powiedziałam, że podczas zabawy wpadłam do rzeczki, która płynęła niedaleko szkoły. Wtedy wlepiła mi pierwsze klapsy za kłamstwo i powtórzyła, żebym się przyznała, co się naprawdę stało. Powtórzyłam to, co wcześniej: wpadłam do rzeczki. Dostałam kolejną porcję wychowawczych klapsów – i kolejną szansę, żeby powiedzieć prawdę. Trwałam przy swoim: rzeczka. One też się nie poddawała. Nie wiem, czy wtedy w końcu się przyznałam, czy nie. Pamiętam za to, że następnego dnia wykręcałam się przed lustrem w łazience, żeby podziwiać siniaki na pośladkach. Rok później mama zachorowała i zmarła, a wspomnienie tamtego bicia jest jednym z kilku, jakie mam o niej." Kara – tak, bicie – nie Tyle nasze historie. Wnioski z nich płynące? Że bicie często jest objawem frustracji i zdenerwowania osoby bijącej. Że bicie powoduje poczucie niesprawiedliwości, upokorzenia, strachu osoby bitej. Że z bicia najczęściej nie wyciąga się wniosków, jak wolno, a jak nie należy postępować. Zostaje tylko ślad w pamięci, który jest wstydliwy i nie chce się o nim pamiętać, tylko że zapomnieć się nie da... Wiele osób twierdzi, że z tym krytykowaniem klapsów to mocno przesadzamy. Że czasem inaczej się nie da, że klapsy są lepsze niż bezstresowe wychowanie. A przecież nie chodzi o to, że za złe zachowanie dzieci nie wolno karać. Ale najpierw trzeba rozważyć, czy to zachowanie naprawdę było złe, potem zastanowić się, jak ukarać dziecko adekwatnie do przewinień, np. odbierając przywileje, wyciągając konsekwencje. A jeśli się uderzyło (bo i tak się zdarza, nie ma co się oszukiwać), to należy dziecko przeprosić, a nie podciągać klapsa pod tak zwaną szumnie „karę wychowawczą". Bo bicie jest po prostu złe – i żadna argumentacja tego nie zmieni. Przeczytaj także: Jak karać dziecko Przestańmy bić dzieci. Kampania Rzecznika Praw Dziecka Przytulas czy klaps – co wychowa dziecko lepiej? „Przemoc jest czymś bezwzględnie dobrym i godnym pochwały" (???) polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Mój przyjaciel zawsze narzekał co zapamiętywałem i używałem kiedy musiałem dostać lanie od Mistrza. My friend had a very good complaint, which I memorised and I would use if I had to take a beating from the Master. Chcesz dostać lanie, Kadir? Dlaczego nie dostać lanie? Chociaż mogę dostać lanie w domu. Lepiej chodź tu bliżej aby dostać lanie. Jeśli mama się zorientuje, to możesz dostać lanie w swoje urodziny. If your mommy comes to know, you may get beating on your birthday. Miał dostać lanie, nie stracić wiarę. Czasem trzeba dostać lanie, żeby zdać sobie sprawę, że czas na zmianę. Sometimes, it takes a beating to make you realize it's time to move on. Wygląda na to, ze ktoś znowu chce dostać lanie! Może i mówię jak ktoś z zewnątrz, ale pamiętam, jak to jest dostać lanie w terenie. I may be calling plays from the booth, but I remember what it's like taking hits on the field. "jak chcesz, to możesz dostać lanie." "There's a smack over here, if you want it." Widzę, że ktoś chce dostać lanie! I think someone's overdue for a dogpile. Czas pokaże, ale jedno jest pewne - nie jadę tam po to, aby dostać lanie... Time will tell, but one thing is for certain - I will not leave there just for that reason... Czyli Measure nie będzie go osłaniał; Alvin musi wrócić do domu i dostać lanie od taty, bo wszystkich przestraszył, uciekając i chowając się tak długo. So Measure wouldn't keep him safe, and he had to go back-and take a licking from Pa, too, for scaring everybody by running away and hiding so long. I wiedziałem, powinienem dostać lanie I pamiętałem skargi mojego przyjaciela które powinienem użyć czułem się cudownie kiedy bicie i zniewagi się skończyły And I knew that I should be beaten and I remembered my friend's complaint that I would use and how delicious it would feel when the beating had stopped and the insults had finished. Chcesz znowu dostać lanie? Chcesz znowu dostać lanie? Chcesz dostać lanie publicznie? Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 19. Pasujących: 19. Czas odpowiedzi: 59 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200 Dziś wyjątkowo prezentuje fragment z powieści oznaczonych logiem PDS. Link do reszty fragmentów PDS po prawej stronie bloga. Serdecznie zapraszam :) Amanda (Magdalena) Wróciłam do domu, byłam cała roztrzęsiona, nadal nie mogłam zebrać myśli. Co jeśli widzieli rejestracje? Jeśli ją zapamiętali? Co jeśli się domyślą, że Tyler ma z tym sporo wspólnego? – Część, zobacz twoja mamunia przyszła – takim tekstem przywitał mnie Kamil ze swoim imiennikiem na rękach. – Cześć Kamilowie – powiedziałam jak gdyby nigdy nic. – O, to ty jesteś Kamil. Sorka, ale jeszcze was dzieciaczki nie odróżnia wujcio – mój brat z wyboru zwrócił się tymi słowami do mojego synka. – Kamil, możesz już iść. Przepraszam, ale lepiej, żeby Olek cię tutaj nie widział – wyjaśniłam przepraszającym tonem. – Niestety, już wie, że tu jestem – oznajmił z bladym uśmiechem. – Cudownie, jak się dowiedział? – zapytałam odwieszając czarną, sportową kurtkę na wieszak. – Nie wiem, zadzwonił i zwyczajnie zapytał się co robię w jego domu i czy może prosić żonę do telefonu. Odpowiedziałem jak należy, szczerze, że cię nie ma, bo musiałaś pilnie wyjść – Kamil mówił, a ja w tym czasie sięgnęłam do lodówki i w roztrzęsione dłonie chwyciłam małą butelkę wody mineralnej. – Spokojnie – Kamil pochwycił mnie za nadgarstki i spojrzał w oczy. – Jest aż tak zazdrosny? – Dobrze wiesz, że to nie tylko zazdrość – nie chciałam robić z Olka potwora, ale też nie chciałam zdradzić przyjacielowi szczegółów dotyczących mojej i Majki wyprawy. – Odłożę małego i będę leciał – oznajmił Kamil, bo temat się jakoś nie kleił, a zresztą sama prosiłam go by opuścił mój dom przed powrotem Aleksa. – Kamil, co jeszcze mówił? – zapytałam i uderzyła we mnie fala gorąca, rozpięłam więc i zdęłam bluzę. Zrobiłam to kompletnie bez zastanowienia, zapomniałam, że Kamil jest wzrokowcem. – Z pewnością nie to. Tym się akurat nie chwalił. – Wskazał palcem ślad znajdujący się na moim ramieniu. Przejechał delikatnie po nim, ledwo wyczuwałam opuszki jego palców. – Boli? – zapytał dotykając mocniej. – Nie, już nie. Chyba że naciskasz – rzekłam ze łzami w oczach, otrząsnęłam się jednak po chwili. – To nie tak, Aleks miał powód. – Nie wnikam. Chodziło o mnie? – Ponoć nie wnikasz! – naskoczyłam na niego i zamknęłam butelkę z powrotem w lodówce. Uczyniłam tak bo chciałam choć na moment nie widzieć Kamila, nie czuć na sobie jego wzroku, ale nadal czułam. – Za co w takim razie? – zapytał kiedy ja wciąż stałam tyłem do niego, a wzrok miałam wbity w czerń lodówki. Ta czerń wydawała mi się taką czarną dziurą, jak moje życie małżeńskie. Taką dziurą co pochłania i nie puszcza i zawsze jest za późno by zawrócić. – Spójrz na mnie – polecił. – Czego chcesz? – zapytałam niemiło. – Nie chcę zabierać ci czasu, ale powiedz czy to przeze mnie. Tylko o tyle proszę, chcę zbyt wiele? – Tak, chodziło o ciebie. Przyznałam się. – Przyznanie nie okazało się środkiem łagodzącym – zakpił Kamil i zaczął ubierać buty. – O co ci chodzi? – zapytałam z nieskrywaną wściekłością. – O nic, zajmij się obiadem. Dzwonił też przypomnieć, że na niego wróci, i że jest głodny jak wilk. Nie daj mu powodu do kolejnego razu. – Kamil, sam dobrze wiesz, że Olek nie jest taki – postanowiłam bronić męża. – A jaki jest? – zapytał opierając się o komodę i patrząc mi w twarz. Jego oczy znajdowały się tylko kilka centymetrów wyżej niż moje. Jego twarz była też kilka centymetrów od mojej. – Jest opiekuńczy, potrafi zadbać o mnie i dzieci… – Materialnie – przerwał mi. – Nie tylko, kocha nas to widać. – Po twoim ramieniu szczególnie. – Zaczęły mnie wkurwiać już jego docinki. – Olek to człowiek, który mnie nie zostawił choć znał całą prawdę. Zajął się mną, otoczył opieką, pokochał. Naprawdę jest dobrym człowiekiem. – Człowiekiem, który potrafi ci przylać i to nie mało – stwierdził smutno stojąc już przy drzwiach. – Mówisz tak jakbyś nigdy kobiety nie uderzył. Co, żadnej nie dałeś klapsa? – Masz krwawą, wypukłą pręgę na ramieniu, nie porównuj tego do klapsa – stwierdził oschle. – Amanda, ten człowiek zrobił ci pranie mózgu jakieś. Kogo jak kogo, ale ciebie nigdy bym nie podejrzewał, że staniesz się wzorową kurą domową. Sprzątasz, pierzesz, gotujesz, chodzisz do szkoły, zajmujesz się dziećmi… – zaczął wyliczać Kamil. – Olek też się nimi zajmuje, wstaje po nocach tak samo jak ja. – Ostatnio sama mówiłaś, że ma sporo dyżurów. – To tylko jeszcze dwa tygodnie, potem wszystko wróci do normy. – Wzięłam w obronę męża nie dlatego, że nim był, ale dlatego, że naprawdę nie był takim potworem jakim go widział Kamil. – Czym cię skatował ostatnim razem? – Niczym mnie nie skatował, nigdy mnie nie skatował. – Od czego masz ślad na ramieniu, bo nie wygląda jak po klapsie. Bardziej bym stawiał na jakiś pejcz, bicz, może rzemień. – To nie twoja sprawa! – warknęłam. – Nie moja, ale jesteś dla mnie jak siostra… – USB – powiedziałam te trzy literki, a Kamil wbił wzrok w podłogę. – Czemu nie odejdziesz? Zapewnię ci lokum, pomogę. – Kamil, tu nie chodzi o to, że ja nie mam dokąd odejść. Ja nie chcę od niego odchodzić, rozumiesz to? To z ręką to był nieszczęśliwy wypadek, nic więcej. Olek nie jest katem, nie jest sadystą. – Olek za pół godziny wróci na obiad. Na razie – tymi słowami zakończył rozmowę i zniknął za drzwiami. Nie wiedziałam co zrobić, jak się zachować, jak dalej żyć z tym co dzisiaj słyszałam, z tym co dzisiaj widziałam i z tym co się działo w moim życiu. Patryk zaczął płakać, przyciągnęłam więc kołyskę do kuchni i umieściłam go w niej. Kiedy on spokojnie spał się w niej bujał i podziwiał światełka ja mogłam spokojnie obrać ziemniaki. Wrzucałam je po kolei obrane do garnka z wodą. Najpierw robiłam to delikatnie, potem z coraz większą siłą, w końcu woda zaczęła chlapać na wszystkie strony, a mnie ogarnęła pierw agresja, potem niemoc i bezsilność. Usiadłam na taborecie w kuchni i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam po cholerę żalę się nad swoim losem, przecież sama sobie taki zafundowałam. Usłyszałam otwieranie drzwi. Nie odwróciłam się w ich kierunku, ani nie wybiegłam mu na przywitanie. Szybko rozwinęłam ręcznik papierowy, który był nad umywalką i wytarłam oczy od łez, miałam nadzieję, że makijaż się nie rozmazał zbytnio. – Cześć – powiedział Aleks i usłyszałam jak siada na krześle. Słyszałam w końcu jak je odsuwał od stołu. – Hej – odpowiedziałam kładąc garnek z ziemniakami na palniku. – Zasnął, odłożę go do łóżeczka – rzekł, a ja od momentu jak wszedł nawet na niego nie spojrzałam. – Dobrze – odrzekłam i usłyszałam jak zamyka drzwi od pokoju chłopców. Później usłyszałam coś jeszcze. Wyciąganie kluczy z komody i przekręcanie zamka w drzwiach. – Wychodzisz? – dopytywałam. – Czemu wziąłeś moje klucze? – zapytałam patrząc w kierunku drzwi na korytach, ale nie widziałam Olka. Wiedziałam jednak, że wziął moje klucze, bo tylko ja chowałam je do komody. – Abyś nie wyszła z domu, nie wybiegła – poprawił się szybko, a ja nie wiedziałam co jest grane. – Słuchaj, jeśli chodzi ci o Kamila, to naprawdę była wyją… – zaczęłam się tłumaczyć panierując jednocześnie wytłuczone już kotlety. Zawiesiłam jednak głos w momencie gdy rolety opuściły się, a w kuchni zaczęła panować ciemność. – Olek, co ty wyprawiasz?! – krzyknęłam przeczuwając, że to jego sprawka. Na komodzie stał też pilot od bramy i rolet. – Staram się zapewnić nam odrobinę prywatności – odezwał się stojąc za mną tyłem. Czułam jak obejmuje mnie w pasie. Poczułam jego niewielki zarost na moim policzku. Jego usta musnęły delikatnie. – Nie zdjąłeś kurtki? – zapytałam ze zdziwieniem wyczuwając materiał jaki pokrywa jego ręce i tors. – Nie, wolę jak to ty mnie rozbierasz – stwierdził banalnie, ale nad wyraz szczerze. Czułam jak jego usta zmieniają się w kształt uśmiechu. –Może byś jednak najpierw zjadł, ponoć byleś głodny jak wilk. – Głodny seksu – wyszeptał mi natarczywie do lewego ucha i liznął jego kawałek językiem. Już miałam coś powiedzieć, ale znów się odezwał. – Cały dzień pracowałem i miałem przed oczami ciebie, to sprawiło, że stałem się głodny erotycznych doznań, a ty co robiłaś cały dzień? – zapytał nad wyraz poważnie. – Musiałam wyrwać się do Majki, dzieci dawały popalić, nie dawałam już rady w domu. Kamil mnie wyręczył. – Zdecydowałam się choć na część prawdy. – Nasz przydatny Kamilek. Mówisz że wyręczył ciebie, kobietę głodną mocnych wrażeń? – zapytał, ale coś w jego głosie uległo zmianie. – Olek chyba nie rozumiem. Włącz światło – poleciłam, bo przeczułam, że jest coś nie tak, że jest jakiś inny, jakby nie on. – Cały czas byłaś u Majki? – dopytywał. – Tak – odpowiedziałam i za moment usłyszałam trzask. Poczułam niemiłosierny ból na pośladkach, silny jak jeszcze nigdy dotąd. – Oszalałeś!? – warknęłam. – Nie urządzaj histerii z powodu jednego klapsa. – Łatwo mu było mówić, bo to nie jemu stanęły łzy w oczach z bólu, a mnie. – Co robiłyście? – zadał kolejne pytanie, a przecież nie tak dawno był całkiem miły i było całkiem sympatycznie, nie rozumiałam czemu to wszystko ma zmierzać, a najgorsze było to, że kompletnie nic nie widziałam. Panowały wręcz egipskie ciemności w całym domu, a może tylko w kuchni i salonie, tu gdzie się znajdowaliśmy. – Nic wielkiego, damskie ploty – odpowiedziałam i poczułam kolejny raz na swoich pośladkach tym razem chyba nawet mocniejszy bo łzy pociekły mi po policzkach mimo woli. – Nie oburzaj się tylko, bo powinnaś dostać mocniej – stwierdził oschle. – Aleks, powiedz mi chociaż za co – wyszeptałam przez łzy, choć nie czułam strachu, z pewnością nie przed nim, już prędzej z tego powodu, że po raz kolejny uderzy. – Za kłamstwo – odpowiedział, a ja nie wiedziałam o co chodzi, przecież nie mógł wiedzieć gdzie byłam. – Za narażanie siebie – dodał wręcz napastliwym tonem i chwycił mnie za ramie lewą dłonią. Prawą błądził chwile po moim ciele, trafił na uda, potem na pośladki. W końcu przestałam czuć jego dłoń. Stało się tak tylko na moment, na krótką chwilę, bo potem poczułam pieczenie na całej pupie. Nie wiedziałam, w życiu bym się nie spodziewała, że siła uderzenia ręką może być tak mocna. – Olek, proszę, przestań – wyłkałam. – A co, boli? – zapytał sarkastycznie. – Tak – odpowiedziałam szczerze i chciałam odstąpić od niego choć na krok, ale wciąż trzymał mnie za ramie. – Dokąd to, moja mała. Czas na gwóźdź programu – stwierdził i usłyszałam jak rolety podnoszą się. Pierw światło padło na podłogę. Dostrzegłam więc, że Aleks ma na sobie zimowe adidasy w czarnym kolorze. Potem wiedziałam już, że ma dżinsy. Kiedy ujrzałam białą kurtkę i fioletową bandamę opuszczoną na szyję, a całość dopełniła biała czapka, ale odwrócona do tyłu daszkiem poczułam się jak w koszmarze. – To nie możliwe – powiedziałam patrząc mu w twarz. – Puszczaj mnie – dodałam, ale nie dałam rady się wyrwać z jego uścisku. Rolety znów się opuściły, a zaraz po tym gdy opadły do końca Olek pociągnął mnie za sobą, nie wiem w jakim kierunku, ale najwidoczniej do włącznika, bo światło się zapaliło, ale wcale mi to nie rozjaśniło perspektyw widzenia. – Puść mnie – szepnęłam i poczułam jak uścisk się rozluźnia. – Zdejmij spodnie – usłyszałam jego surowy ton, był ostry choć starał się być bez wyrazu – Co? – zapytałam z niedowierzaniem. – To co słyszałaś. Zdejmij – powiedział i odrzucił czapkę na narożnik. – Ale… – zaczęłam, jednak przerwano mi stanowczo. – Tu nie ma ale. Teraz ja wymagam czegoś od ciebie, wykonaj więc polecenie. – Może mam jakieś pytania – powiedziałam ze łzami w oczach i wciąż czułam się jak w koszmarze. To z pewnością był sen, to musiał być sen. Przecież tamten facet strzelał, tamten facet teraz okazał się moim mężem. – Oczywiście, masz prawo pytać – stwierdził dobrodziejca jeden krzyżując dłonie na piersi. – Porozmawiamy, zadasz pytania jakie tylko zechcesz, na każde dam ci jakąś odpowiedź. Oczywiście szczerą odpowiedź, ale teraz zdejmij spodnie i daj mi czynić moją powinność – dodał. – Jaka jest twoja powinność? – zapytałam drżącym głosem, choć bardzo chciałam by mi nie drżał. – Sądzę, że jako twój mąż przede wszystkim powinienem cię chronić, troszczyć się o ciebie, dbać o twoje bezpieczeństwo, o twoje zdrowie, oraz wybijać ci skutecznie głupoty z głowy. Sama wiesz co dzisiaj zrobiłaś, gdyby mnie tam nie było, miało mnie tam dzisiaj nie być. Zginęłabyś – stwierdził oczywiste. To ostatnie mnie więc nie zdziwiło, ale cały ten monolog o trosce, zdrowiu i bezpieczeństwie był dziwnie niepokojący. – Jak się do cholery mam czuć bezpiecznie, gdy mój mąż lata po mieście z bronią, jeździ samochodem którego w życiu nie widziałam wcześniej na oczy, a na dodatek strzela do ludzi, do… – Nie strzelam do ludzi. Zabiłem psa, psa którego znałem od szczeniaka, był coś jak przyjaciel. Zabiłem bo zawsze wybrałbym twoje życie, nawet kosztem własnego, więc co tam pies – przerwał mi tymi słowami. – Mam czuć wdzięczność i całować cię po dłoniach bo uratowałeś mi życie? – zapytałam sarkastycznie, nie czułam już strachu. W końcu był tym samym facetem za które wyszłam, no i nie celował do mnie z tej swojej broni, to znak, że chce się jednak dogadać, a nie mnie skrzywdzić. – Wystarczy, że zdejmiesz spodnie i podejdziesz do stołu w jadalni. – W jakim celu? – zapytałam idąc do tyłu, kiedy on zmierzał w moją stronę. – Nie znalazłaś się tam przypadkiem, nie uwierzę, że w grudniu zbierałaś grzybki, albo wybrałaś się z Majką na spacerek po lasku. – I co z tego? – zapytałam stając na chwile w miejscu bo i on stanął. – To z tego, że mogłaś zginąć. Mnie uczynić wdowcem, a dzieci pół sierotami. Czy to nie ma dla ciebie żadnego znaczenia? Tylko mi nie kłam w oczy, że nie wiedziałaś o tym, że to niebezpieczne. Na sto procent wiedziałaś, że to nie należy do serii ciasteczka i herbatka u ciotki klotki. – Co nie? Co nie ci się pytam? – zapytał i zbliżył się do mnie. Moje plecy dotknęły stołu. – Chcesz to przeciągać w nieskończoność? – zadał kolejne pytanie, a ja pokiwałam twierdząco głową. Uśmiechnął się jakoś tak smutno, zdjął kurtkę i powiesił na krześle. – Amanda, wszystko ci wyjaśnię odnośnie tego, że tam byłem, odnośnie tego co zrobiłem, ale pierw to ty poniesiesz konsekwencje nie tyle swojego zachowania, co swojej głupoty. Moja żona nie będzie idiotką co się naraża bo Majeczki braciszek ma taki kaprys. – Skąd to wiesz? – zapytałam. – Wystarczy przeciętne IQ by się domyślić, że żadna z was nie szukała tam zysków, frajdy, ani nie znalazła się przypadkiem. Tylko Tyler miał w tym zysk – odpowiedział. – Ja tylko towarzyszyłam przyjaciółce. – Nie wiedziałaś w czym? Nie wiedziałaś, że to niebezpieczne? Spójrz mi w oczy do cholery jasnej i odpowiedz szczerze – ostatnie zdanie powiedział ostrzejszym tonem i chwycił mój podbródek w dwa palce po czym zabrał dłoń, a ja z powrotem wejrzałam na swoje buty. – Dlaczego nie odpowiesz? Mam powtórzyć pytanie? – tym razem zapytał nad wyraz spokojnie. – Wiedziałam – odpowiedziałam cicho. – Co proszę? – dopytywał. – Co takiego wiedziałaś Amando? – wypytywał dalej. – Że to niebezpieczne, że to takie tajne… – Takie tajne! – powiedział ostrym tonem, takim zdartym głosem. – Nie żyjemy w serialu, ani nie gramy w filmie kryminalnym. Jak by cię ktoś odstrzelił to byś nie zagrała w innym! – krzyknął, a ja poczułam że drgają mi mięśnie ramion, jakoś tak bez woli. Po moich policzkach popłynęły kolejne łzy tego dnia. – Nie wzruszysz mnie, nie zmienisz mojej decyzji. Jeśli teraz nie dostaniesz, to za kolejnym razem znów pod wpływem Majki i jej bracholka zrobisz coś równie bezmyślnego, niebezpiecznego i dojdzie do większej tragedii niż śmierć zwierzaka. Zdejmij więc spodnie i nie dyskutuj. – To ty powinieneś się tłumaczyć, nie ja. Czemu ja mam dostać skoro ty tez tam byłeś? – zapytałam przez łzy patrząc mu prosto w oczy. – Bo ja akurat byłem tam chcianym gościem i mi z ich strony nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Zdejmuj. – Ale musisz… – zaczęłam niepewnie. – Muszę. Amanda dalej, żadnego wyroku nie da się odraczać w nieskończoność. – Aleks, ale nie musisz mnie bić. Zrozumiałam, zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam nie tak. Stało się tak bo mi to wyjaśniłeś, ale też dlatego, że. Też dlatego, że ja sama się dziś przestraszyłam. – Też się przestraszyłem i to nie na żarty. Dlatego pierwsze co uczyniłem po powrocie to cię przytuliłem. Skończ już polemizować i uczyń co prosiłem. Nie wiedziałam co zrobić. Mogłam być wściekła, okazać tą wściekłość. Mogłam wybuchnąć, obłożyć go pięściami, dać w pysk i nawymyślać mu od bandziorów, gangusów. Jednak nigdy wcześniej to do niczego dobrego nie doprowadziło. Było tylko gorzej. Albo wynikała z tego kłótnia gigantyczna, albo było gorzej dla mnie. Zresztą Olek nie wydawał mi się teraz niebezpieczny, wręcz przeciwnie czułam się bezpiecznie jak nigdy dotąd. Uratował mi życiem, kosztem psa, którego znał od szczeniaka. Gdyby musiał zapewne postawiłby się tym wszystkim złym ludziom byleby mi nic nie było. Martwił się, troszczył, ale czy był dobry? – Naprawdę nie chcę cię poganiać, ale zapytam tak z ciekawości ile czasu jeszcze ci trzeba by odpiąć zamek dżinsów i je zdjąć, albo zsunąć przynajmniej do połowy? – Wieczność – odpowiedziałam szeptem, ale nie było to wynikiem tego, że szeptałam, bardziej zaschniętego gardła. – Ja bym cię dziewczyno na lekcji do toalety bał się wypuścić, skoro godzinę czasu zdejmujesz dżinsy, to zapewne drugą godzinę majtki, więc już miałabyś dwa okienka do usprawiedliwienia – powiedział cynicznie. – Nie drwij, proszę. – Starałam się powstrzymać kolejne łzy, uniosłam głowę do góry by z powrotem wpłynęły do oczu, ale nic to nie dało. Chwyciłam za brzeg swoich spodni i odpięłam guzik. Olek w tym czasie podszedł do kuchenki i wyłączył palnik na którym gotowały się ziemniaki. – Aż tak się boisz? – zapytał nagle. Takiego pytania się nawet nie spodziewałam. – Bo nie powinnaś. Kobieta, która sama ładuje się w kłopoty, rządna wrażeń, bólu i cierpienia nie powinna się bać kilku klapsów. – Nie chcę bólu i cierpienia – stwierdziłam rozpinając zamek, co zajęło mi co najmniej minutę. – Jednak weszłaś do jaskini lwa na własne życzenie – stwierdził siadając na krześle okrakiem. Zapadła niezręczna cisza, ta cisza huczała w mojej głowie echem i takim harmidrem, którego nie mogłam znieść. Prosiłam w myślach o cokolwiek, o jakiś cud. O to by przyszli niezapowiedziani goście, o płacz któregoś z moich dzieci, o telefon do Aleksa ze szpitala z jakimś nagłym przypadkiem. Minęło kilkanaście minut, ale nic takiego się nie stało, nic nie miało ochoty mnie wybawić z opresji. Olek wciąż siedział okrakiem na krześle, właściwie to już na nim leżał. Głowę miał bowiem wygodnie ułożoną na swoich rękach, które idealnie robiły mu za poduszkę, która znajdowała się na oparciu. – Nie potrafię – powiedziałam nagle, ale sama nie uwierzyłam, że wymówiłam to na złość. – Potrafisz, poza tym nie odpuszczę ci. Nie tym razem – usłyszałam w odpowiedzi. Zerknęłam na niego. – Nawet się tak nie patrz, nie odpuszczę. Koniec i kropka. Możemy tak nawet czekać do wieczora, w końcu zechcesz to mieć wreszcie za sobą. – Nie zechcę – wyszeptałam. Wiedziałam, że nie zdejmę tych spodni, że ich nawet nie zsunę, bo w ciągu ostatnich pięciu minut próbowałam setki razy, a jednak zawsze zatrzymałam się gdy moje dłonie dotykały materiału i ciągnęły go już delikatnie w dół. Znów nastąpiła ta niezręczna cisza. Słyszałam dokładnie czas, uciekający czas. Każdą sekundę akcentowało tyknięcie wskazówki zegara, a ja uznałam, że to jest nie do wytrzymania. – Aleks, nie potrafię. Naprawdę nie umiem tego zrobić. Nie ważne jak bardzo chcę, czy jak bardzo wiem, że zasłużyłam. Po prostu nie i już. – Dlaczego nie potrafisz skoro wiesz, że zasługujesz na to lanie? – Bo nie, bo to tak samo jakbym wiedziała że zasługuje na śmierć i nie chciała jednocześnie włożyć głowy pod gilotynę. – Porównujesz śmierć do kilku klapsów. Jednak interesuje mnie coś innego użyłaś słowa „nie chciała”, a nie „nie mogła”, czy „nie potrafiła”. To znaczy, że potrafisz tylko nie chcesz. – Nie potrafię, nie chcę, nie mogę – powiedziałam płacząc i odsunęłam sobie krzesło, usiadłam na nim i oparłam łokieć o stół, a twarz ukryłam w dłoni. – Nie odpuszczę – usłyszałam w odpowiedzi na swój lament. – Boisz się, że zrobię ci krzywdę? – Nie, nie boję się tego – odpowiedziałam. – No to czego się tak boisz? Bólu? Upokorzenia? Łez? Nagości? – Nie… nie wiem – odpowiedziałam wciąż płacząc. – Wstań – usłyszałam, ale nie wykonałam jego polecenia. – Po prostu wstań, proszę. Wstałam i dostrzegłam, że on robi to samo. Teraz miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam co się dzieje. – Nie zapinaj dżinsów. – Jego słowa dotarły do mnie echem, czułam się jakbym była otumaniona. Może po prostu byłam zmęczona płaczem i całą tą sytuacją. – Odwróć się tyłem do mnie – powiedział stając już za mną, ale ja jednak byłam do niego odwrócona nadal bokiem. – Amanda proszę, nie ma sensu się teraz zapierać, że nie. Sama przyznałaś, że zasługujesz na to manto, więc nie utrudniaj. Nie jesteś w stanie opuścić spodni, jestem wstanie to zrozumieć. Jeśli nie przemogłaś się przez pół godziny to już raczej się nie przemożesz. Uczyniłam jak prosił, odwróciłam się do niego plecami. Dziwnie poczułam się widzem całej tej sytuacji. Całe wydarzenie jakby przechodziło obok mnie. Poczułam strach, jakiś taki niewyobrażalny strach przed tym co nastąpi. Poczułam jego dłonie na moich ramionach. To te ramiona poruszały się gdy spazmatycznie nabierałam powietrza przez łzy. – Uspokój się, spokojnie – rzekł delikatnym, wręcz subtelnym tonem sunąc po moich ramionach w dół i w górę. – Nic ci nie grozi, przy mnie jesteś bezpieczna – dodał spokojnie, wręcz szeptem. Starałam się uspokoić, nie na jego rozkaz, ale pod jego wpływem. Nie krzyczał, nie szarpał, nie bił. Stał po prostu z tyłu i masował moje ramiona. Rysował na nich kółka dwoma palcami, potem znowu pocierał. Podał mi chusteczkę. Wytarłam oczy i nie wiedziałam jak się zachować. Instynktownie odwróciłam się do niego twarzą i wtuliłam w jego ramiona, wręcz w nie wpadłam. Poplamiłam jego biały podkoszulek swoim namoczonym fluidem i tuszem do rzęs. Objął mnie ramieniem, właściwie to dwoma ramionami, poczułam jego ciepło, usłyszałam bicie jego serca, byłam bezpieczna. Paradoksalnie czułam się bezpieczna w ramionach człowieka, który niejednokrotnie mnie uderzył, nie jednokrotnie mną szarpnął, czy potrząsnął, nieraz zwrócił uwagę ostrzejszym tonem. Poczułam, że nic mi nie grozi nawet teraz kiedy godzinę wcześniej widziałam go z bronią w towarzystwie jakiś bandziorów. – Amanda, kochanie – mówił głaskając mnie po głowie, ogarnął mi jeden z kosmyków za ucho. – Kocham cię, naprawdę – rzekł muskając swoimi wargami moje czoło. – Sama sobie to utrudniasz moim skromnym zdaniem – stwierdził nagle. – Jeśli jednak teraz czujesz, że właśnie tego potrzebujesz to możemy usiąść, mogę cię tulić w ramionach godzinami, ale podjętej przeze mnie decyzji nie cofniesz – dodał smutno, jakoś tak dziwnie smutniej niż mogłam się po nim spodziewać. – Nie lubię cię bić, nie lubię być dla ciebie ostry, nienawidzę być konsekwentnym. Uwierz, że nie sprawia mi to żadnej frajdy, daje zero satysfakcji i ani trochę nie jest przyjemne, ale muszę czasem taki być. Jeśli dziś ci odpuszczę. Naprawdę z chęcią bym odpuścił. Najchętniej teraz powiedziałbym ci, że nie było sprawy i zasiadł z tobą w ciszy do obiadu, nawet sam go dokończył przygotowywać, ale nie mogę. Najzwyczajniej w świecie nie mogę, bo jeśli potem przydarzyłoby ci się coś złego przez podobną akcje jak ta dzisiejsza, całe życie bym nie mógł spojrzeć na własną twarz w lustrze, miałbym cholerne wyrzuty sumienia z powodu tego, że dzisiejszego dnia odpuściłem i nie byłem surowy. – Nie zrobię już nic takiego, przysięgam – powiedziałam dalej płacząc. – Być może, ale wolę mieć nieco więcej pewności niż na samo słowo. – Nie wierzysz mi – wyłkałam w jego już przemoczoną koszulkę. – Wierzę, że teraz mówisz prawdę. Wierzę, że w obecnej chwili w nią wierzysz, ale tak samo było z telefonem, albo raczej z jego brakiem. Dopóki nie dostałaś, dopóty nie nosiłaś go przy dupie i nie odbierałaś, nieprawdaż? – No, ale teraz będzie inaczej… obie… – Masz racje, będzie inaczej, bo nie będzie ani piątej, ani czwartej, ani nawet kolejnej okazji by to sprawdzić. Po prostu nie ma kolejnej szansy, uprzedzałem od samego początku, że nie odpuszczę. – Zacznę się ciebie bać. – Nie wiem czemu to powiedziałam, samo wypłynęło z moich ust. – Dostałaś ode mnie lanie nie raz i nie dwa, a teraz szukasz ukojenia i schronienia w moich ramionach. Jeśli autentycznie byś się mnie bała to uciekałabyś gdzie pieprz rośnie, a nie jeszcze mnie tuliła i łkała przy mnie. No chyba, że znowu grasz, ale nie sądzę. Tym razem to nie jest teatrzyk, co nie? Tym razem łzy są prawdziwe, zgadza się? – Mogę ci zagwarantować, że więcej tych łez wylałaś przez całą rozmowę i przy tym wzbranianiu się od kary niż wypłaczesz podczas jej wymierzania. – Okay – rzekłam smutno i wcale nie zabrzmiało to pewnie, ale odkleiłam się od jego torsu, wydostałam z jego ramion. Zerknęłam jeszcze na jego koszulkę całą umazaną od mojego makijażu, po czym odwróciłam się do niego tyłem. – Oprzyj się dłońmi o stół – usłyszałam jasne polecenie, krótkie i stanowcze za razem. – Widzisz jaka jesteś dzielna – rzekł gdy moje dłonie spotkały się z zimnym drewnem. Poczułam jak unosi moją bluzkę, jak sięga pod nią. Jego ciepłe dłonie dotknęły moich bioder, kciuki znalazły się pod materiałem spodni i delikatnie zaczął zsuwać pierw prawą stronę potem lewą. W końcu poczułam, że nic nie okrywa moim pośladków prócz cienkich, obcisłych bokserków. Spodnie czułam, że zatrzymały się na kolanach. – Może tak dla zasady zapytam..., albo nie. Ty dobrze wiesz za co dostaniesz. Po chwili poczułam podmuch powietrza, usłyszałam trzask. Dopiero potem nastąpiło pieczenie. Scenariusz się powtórzył i pieczenie nasiliło się na tyle, że ugięły się pode mną kolana. Poczułam Aleksa rękę pod moim brzuchem, a jego dłoń na żebrach, w ten sposób trzymał mnie wyjątkowo pewnie, tak że nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Przez chwilę wszystko ustało, stanęło w miejscu. Zacisnęłam pośladki jakby samoistnie, być może ze strachu przed kolejnym uderzeniem. – Bardziej zaboli jeśli napinasz mięśnie – usłyszałam. – I tak boli. Możesz szybciej? – zapytałam. – Rozumiem twoją chęć, to że chcesz mieć to już za sobą, ale niestety nie mogę szybciej. Chce byś wszystko sobie dogłębnie przemyślała, byś to odczuła. Nie zaciskaj jednak mięśni bo wyjdą siniaki i będzie boleć kilka dni, no dzień przynajmniej. Ja tego nie chcę. Masz to odczuć teraz, w tym momencie, a nie mieć problemy z tym by usiąść na tyłku kilka godzin, albo nawet dób. Jego monolog doszedł do moich uszu, ale nic nie odpowiedziałam. Za chwile poczułam razy na drugim moim pośladku, były tylko dwa, ale zapiekło niemiłosiernie. Potem przyszedł ból, ból który się nasilał z każdym kolejnym uderzeniem. Aleks bił wolno, bez metody. Czasem pod rząd w jeden pośladek, czasem na zmianę. Jednak na każde z uderzeń musiałam czekać co najmniej minutę. Wyjątkiem było, że uderzał dwa razy pod rząd, ale kiedy to robił zawsze towarzyszyły temu słowa: „nie wierć się”, albo „nie uginaj kolan”. – Siedemnaście – usłyszałam nagle z jego ust. Przez chwilę zastanawiałam się czy wymierzył mi siedemnaście klapsów i miałam nadzieję, że liczy do okrągłej dwudziestki co najwyżej. Kiedy jednak poczułam czwartego klapsa po tej siedemnastce przeraziłam się, że może chodziło mu o to, że jeszcze siedemnaście. Moje łzy w moich uszach bębniły kiedy tylko nie rozlegał się trzask uderzenia. Kapały bowiem na stół. Z początku było ich niewiele, teraz jednak nie było takiej sekundy by nie spadały. – Nie wierć się – usłyszałam ostrzejszym tonem niż wcześniejsze upomnienia i zdałam sobie sprawę, że tym razem naprawdę się wiercę, że prawie się wyrywam. Uderzenie jednak długo nie spadało. Miałam nadzieję, że to już koniec, że serce mu się kraje na tyle by przestać. Przecież musiał dostrzegać to, że cierpię, to że naprawdę mnie boli. Widział doskonale, że nie udawałam. Po chwili poczułam kilka uderzeń, silnych i na przemian raz w jedną połowę pupy, raz w drugą. Te razy były silniejsze od poprzednich, dużo silniejsze. – Jeśli jeszcze raz zrobisz coś równie głupiego – zaczął Olek, ale głos mu się dziwnie łamał, jakby sam powstrzymywał się od płaczu – to każde z tych trzydziestu razy zaboli jak ten ostatni – dokończył, a ja po chwili na własnej skórze poczułam co miał na myśli. To uderzenie sprawiło, ze ręce sunęły po blacie do przodu, bo pod siłą uderzenia poleciałam do przodu i gdyby nie jego ręka pod moim brzuchem wylądowałabym na ziemi, albo wbiła się w ten stół. – Nie jestem sadystą, nie chce być twoim katem, ale nie chcę cię też stracić przez jakąś głupotę, ani przez to że znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. – Podniósł mnie do pozycji wyprostowanej, spojrzał w moje oczy, a mój wzrok odbiegł gdzieś w bok. – Zbędnym jest pytanie za co dostałaś i czy zrozumiałaś. Podciągnij spodnie, ja zajrzę do dzieci – dodał. Stałam tak jeszcze chwilę, a potem nachyliłam się i pociągnęłam dżinsy za szlufki. Poczułam jakby były za małe o pół, albo co najmniej o jedną trzecią rozmiaru. – Mówiłem nie napinaj mięśni bo będą siniaki, a co za tym idzie też opuchlizna – powiedział głos za moimi plecami. – To o opuchliźnie akurat sobie darowałeś – rzuciłam opryskliwie i nawet na niego nie spojrzałam, byłam zbyt zajęta zapinaniem spodni. – Ej, żono ty moja. Co jest? – zapytał stojąc już przede mną. – Dlaczego jesteś opryskliwa? Poczułaś się niesłusznie ukarana? Skrzywdzona tą karą? – dopytywał. – Po prostu boli – odpowiedziałam wciąż unikając jego spojrzenia. Wolałam patrzeć na jego klatkę piersiową schowaną pod wciąż tą samą umorusaną koszulką. Dostrzegałam jak się unosi i opada pod wpływem oddechu. Nie potrafiłam jednak unieść głowy o te kilka centymetrów i pozwolić by nasze spojrzenia się spotkały. – Wiem, taki był cel miedzy innymi. Gdybym jednak miał dar jasnowidzenia to nigdy nie pozwoliłbym ci się tam znaleźć, upomniał cię przed tym ostro, może nawet dał kilka klapsów, ale nigdy nie pozwoliłbym ci się narazić. Co za tym idzie nie zbił aż tak dotkliwie w obawie przed kolejną taką akcją. Wiem, że boli. Uwierz, że jestem w stanie sobie wyobrazić jak bardzo, ale uwierz w to, że mnie również nie jest obojętne i w pewnym, choć innym sensie mnie też to zabolało. – Wierzę – spojrzałam na niego pierwszy raz po tym wszystkim, zobaczyłam, że ma zaczerwienione oczy, że się szklą jakby miał zaraz płakać. – Kocham cię – wyszeptałam bez przekonania, jakoś tak niepewnie choć byłam tego w tym momencie w stu procentach pewna. – Cieszy mnie to, bo ja ciebie też. Chciałbym jednak wiedzieć czy nie czujesz się skrzywdzona, jakoś szczególnie tym dotknięta – odrzekł. – Tym, że kochasz? – zapytałam naiwnie. – Tym, że wlałem. Słusznie bo słusznie, ale jednak lanie dostałaś. – Nie, jest ok – odpowiedziałam niepewnie. – Czyli te trzydzieści klapsów nie będzie powodem wizyty u prawnika i dowodem przeciwko mnie na naszej sprawie rozwodowej? – zapytał z lekkim uśmiechem, ale jednak smutek promieniował w tych słowach. – Nie będzie rozwodu – powiedziałam pewnie. – W takim razie się cieszę. Ja dokończę obiad – zaproponował, a ja nie mogłam pogodzić się z jednym. Nawet nie, że nie mogłam się pogodzić, ale po prostu nie potrafiłam zrozumieć jak szybko on przeszedł po tych wydarzeniach do porządku dziennego. Patrzyłam z podziwem jak na nowo wbił się w normalny tryb naszego życia. – Mieliśmy porozmawiać – przypomniałam Aleksowi siadając na krześle. Myślałam, że poczuje silniejszy ból, ale jednak tak się nie stało i siedzenie nie sprawiało mi jakiś szczególnych trudności. – Wiem, przy objedzie, dobrze? Czy wolisz przed? – zapytał. – Co się odwlecze to nie uciecze. Możemy przy objedzie. Będziesz szczery? – Będzie trudno, ale będę. Jeśli po wszystkim będziesz chciała mi strzelić w pysk to zrozumiem, ale jeśli podczas to pamiętaj, że to przeszłość, a ja cię za przeszłość nigdy nie uderzyłem. No przynajmniej nie za tak odległą – ostatnie zdanie dodał pośpiesznie bo chciałam już powiedzieć, że właściwie teraźniejszość jest złudna, bo zanim sobie zdamy sprawę z tego co tu i teraz to staje się już przeszłością w przeciągu jednej setnej sekundy. – Dobrze, wysłucham do końca – rzekłam do mężczyzny, który układał kotlety na rozgrzanej patelni i na nowo sprawił, że ziemniaki zaczęły się gotować. – Długo śpią – powiedział i spojrzał w stronę zamkniętych drzwi, za którymi znajdowali się nasi synowie. Na wszelki wypadek mieliśmy elektroniczną nianię z kamerką i głośnikiem. – O tej porze zawsze śpią tak z dwie godzinki co najmniej, potem jedzą i znowu drzemią, a później to się budzą i lubią towarzystwo – odrzekłam. – Jesteś smutna – stwierdził nakładając jedzenie na talerze. – Jesteś, bo widzę. – Aleks okazał się po raz kolejny tego dnia nieustępliwy. – Może odrobinkę, ale to nie twoja wina. Po prostu… – Rozumiem – przerwał mi tymi słowami. – Nie jestem zła na ciebie. Na siebie, owszem. Na sytuacje zaistniałą i wcześniejszą, także, ale nie na ciebie. Ty akurat zachowałeś się ekstra, tak jak powinieneś. – Jedz, musisz mieć siłę mnie opieprzyć za… no właśnie, pytaj – powiedział z uśmiechem podając mi sztućce i siadając naprzeciw mnie. Fragment pochodzi z e-booka pt. "Na pół gwizdka" Link do pobrania: Premiera: rok Szukasz sklepu gdzie kupisz wszystko co potrzebujesz do budowy i instalacji przydomowej oczyszczalni? Zobacz Metoda chemicznaChemiczne oczyszczanie ścieków ? jedna z metod oczyszczania ścieków. Polega na wytrącaniu niektórych związków rozpuszczalnych lub ich neutralizacji za pomocą procesu koagulacji, neutralizacji, ekstrakcji, elektrolizy, destylacji lub sorpcji na węglu aktywnym. Oczyszczanie chemiczne stosuje się głównie przy ściekach przemysłowych, które zawierają metale ciężkie oraz chemiczne związki organiczne. W momencie zadziałania substancjami chemicznymi na ścieki uzyskujemy: zobojętnienie ścieków, wydzielenie ze ścieków substancji stałych, wydzielenie ze ścieków substancji organicznych, koloidalnych i związków rozpuszczalnych, przede wszystkim soli metali ciężkich, odkażenie ścieków, usunięcie przykrego zapachu, utlenienie substancji trzeba wiedzieć o usuwaniu szarej wody?Wypływająca z domostw woda delikatnie zanieczyszczona mydlinami jest w tradycyjnej kanalizacji mieszana z odchodami i odprowadzana wspólnym systemem kanalizacyjnym. W ten sposób przetwarza się całość ścieku tak, by usunąć ryzyko chorób i zanieczyszczenia środowiska, zanim woda zostanie z powrotem wprowadzona do obiegu wód powierzchniowych. Pomimo przetwarzania i czyszczenia woda ta wprowadzona bezpośrednio do rzek i mórz ma dużo mniejsze możliwości oczyszczenia się niż w sytuacji przepuszczenia jej przez glebę, mającą większą zdolność oczyszczania. Należy przy tym zaznaczyć, że wpuszczana w ziemię szara woda nie jest wymieszana z ekskrementami, tak jak to jest w przypadku standardowej kanalizacji. Instalacji szarej wody towarzyszy zazwyczaj instalacja toalety kompostującej, która usuwa patogeny ze ścieku bez wielkich kosztów transportu i przetwarzania, jednocześnie rugując potrzebę odprowadzania ścieków czyli budowy sieci kanalizacyjnej czy szamba. Z punktu ochrony środowiska wpuszczenie wody z mydlinami w ziemię jest mniej szkodliwe niż wpuszczenie przetworzonych ścieków do wód powierzchniowych. W USA obrońcy tej tezy zaznaczają, że nie zanotowano dotychczas ani jednego przypadku zachorowania związanego z odprowadzaniem czy obchodzeniem się z szarą wodą. Alternatywą usuwania szarej wody jest używanie jej do podlewania roślin w ogrodzie. Rośliny używają substancji odżywczych zawartych w znajdujących się w szarej wodzie resztkach pożywienia (w przypadku zlewu kuchennego) i innych występujących w niej składników (słabych detergentów zmiękczających wodę), zwiększając swój Ekologia w gospodarstwie domowym W związku z tym, że oczyszczalnie ekologiczne stały się prawdziwym hitem wśród nowinek technologicznych poprawiających nie tylko komfort życia ludzi, ale i mających korzystny wpływ na środowisko naturalne, tego typu usługi stały się bardzo powszechne. Już za niewielkie pieniądze można założyć oczyszczalnie przydomowe, a zainwestowane pieniądze po kilku latach zwrócą się, z uwagi na fakt, że nie trzeba będzie ponosić kosztów z tytułu opróżniania szamba. Możliwość uzyskania pomocy finansowej wpływa na to, że dostęp do tego typu rozwiązań stał się bardzo popularny, szczególnie wśród tych osób, które dopiero planują zbudowanie własnego domu. "Sprawienie lania jest wartościowym narzędziem", "im mniejsze dziecko, tym skuteczność bicia większa", "wyjaśnij dziecku, że kochasz je i dlatego chcesz poprawić jego zachowanie" … Z książek ukazujących się jeszcze całkiem niedawno, a radzących bić dzieci, można by zbudować całą bibliotekę. Ich autorzy zasłaniali się religią, dobrem dziecka, a nawet tworzyli pokrętne teorie o kanałach komunikacji przez ciało. Bite przez rodziców i nauczycieli dzieci trudno dziś przekonać, że dorośli wcale nie postępowali dobrze. "Upewnij się, że dziecko rozumie, co złego zrobiło. To często zajmuje trochę czasu (…). Rozmowa może wtedy wyglądać tak:- Tatuś kazał ci pozbierać zabawki, prawda?- Tak. (dziecko przytakuje)- Nie zrobiłeś tego, co Tak. (z głową spuszczoną w dół)- Wiesz, co tatuś musi teraz zrobić. Muszę dać ci rozumie, co zrobiło. Dzięki takiej rozmowie możesz się przekonać, że dziecko wie, dlaczego dostaje lanie".Taki instruktaż można przeczytać w książce "Pasterz serca dziecka" Tedda Trippa, która w Polsce ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa Słowo Prawdy, związanego z Kościołem Chrześcijan Baptystów w RP. Okładka książki "Pasterz serca dziecka" autorstwa Tedda Trippa / Źródło: materiały prasowe Szokującą treść w tym tygodniu nagłośniła w mediach społecznościowych psycholożka Magdalena Komsta (jej wpis udostępniono kilkanaście tysięcy razy). "Szokującą" szczególnie, bo w Polsce od dekady bicie dzieci jest zakazane. Można mieć z jego powodu odebrane lub ograniczone prawa rodzicielskie, a jeśli bicie zamienia się w znęcanie, mamy do czynienia z przestępstwem, za które można dostać wyrok Przeczytałam ten fragment z niedowierzaniem – mówi socjolożka Renata Szredzińska, członkini zarządu Fundacji "Dajemy Dzieciom Siłę". – To, że taka książka ukazała się wcześniej w Stanach Zjednoczonych, choć też jest oburzające, to tak bardzo mnie nie dziwi, bo tam kary fizyczne są dopuszczone prawem i niestety cały czas istnieje silna tradycja takiego dyscyplinowania dzieci, a same Stany nie ratyfikowały Konwencji o Prawach Dziecka. Ale to, że w obecnych czasach taki tekst ktoś w Polsce przetłumaczył, poddał korekcie, zredagował i ani przez moment nie pomyślał, że coś jest z nim nie tak, to dla mnie szokujące – dodaje. Szredzińska przypomina, że w Polsce przyjęliśmy konwencję o prawach dziecka. A od 2010 roku obowiązuje wyraźny prawny zakaz stosowania wszelkich kar fizycznych wobec dzieci. – Tymczasem w tej książce mamy jawny przykład namawiania do łamania tego prawa – | Oburzenie po wydaniu książki promującej bicie dzieci. Jest oświadczenie wydawcy / Wideo: Marzanna Zielińska/Fakty TVN Tymczasem Tripp, protestancki pastor, którego wydawnictwo przedstawia jako "cenionego specjalistę w zakresie poradnictwa, wychowywania i duszpasterstwa", nie tylko przekonuje, że w biciu dzieci nie ma nic złego, ale nawet szczegółowo radzi rodzicom, jak to robić - na przykład: "usuń rzeczy, które mogą zneutralizować karę (pielucha, kalesony itp.). Zaraz po wykonaniu kary załóż odzież z powrotem".Szredzińska komentuje: - Najbardziej szokujące jest właśnie to podejście autora, który zupełnie na chłodno zachęca do bicia małych dzieci, niemowląt. Nijak to się ma do dowodów naukowych i przeczy ustaleniom psychologii rozwojowej wspominane z estymąMoże i przeczy ustaleniom psychologii. Ale wielu Polaków książka Trippa wcale nie musi oburzać. Mało tego, wielu z nas nadal nie wie, że wymierzając klapsa (a więc bijąc!), łamie prawo. Jeszcze w 2017 roku nie zdawało sobie z tego sprawy blisko 40 proc. Mamy bardzo dużo do zrobienia w kwestii edukacji – mówi Szredzińska. – Ważne jest, żeby ten przekaz, który idzie z różnych stron, czy to od psychologów, aktywistów, czy decydentów był jednoznaczny. Niestety w sytuacji, gdy nawet rzecznik praw dziecka mówi, że dostawał od ojca klapsy i jest mu za to wdzięczny, zmiana społecznego nastawienia jest bardzo | Klapsy to nie bicie? "To się kupy nie trzyma" / Wideo: Katarzyna Górniak/Fakty TVN Szredzińska odnosi się do głośnej rozmowy z Mikołajem Pawlakiem, który latem minionego roku w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" przyznał, że "sam z estymą wspomina to, że dostał od ojca w tyłek". Potem gęsto się z tych słów tłumaczył. W "Rozmowie Piaseckiego" mówił: - Inne czasy, ponad 30 lat temu, inna kultura, inne odczucia społeczne (…). Obecnie wszyscy wiemy, że po rozwoju prawa, po rozwoju społecznym, psychologicznym, taka metoda wychowawcza jest niedopuszczalna – niesmak praw dziecka: bicie, przemoc, klaps są niedopuszczalne / Wideo: tvn24 A Szredzińska dziś dodaje: - Szanujemy swoich rodziców, często jesteśmy im wdzięczni za wiele rzeczy, natomiast to nie powinno przeszkadzać nam, by móc powiedzieć: pewne metody, które były wobec nas stosowane, nie były dobre. Nie jesteśmy im za nie wdzięczni. Tego nie można niuansować. Nie wolno bić dzieci i nie ma i nie było takich okoliczności, które by to usprawiedliwiły – na publikacje wydawnictwa Słowa Prawdy Mikołaj Pawlak zareagował szybko i stanowczo. Już w środę napisał na Twitterze: "Trudno uwierzyć, że to prawda. Tę książkę trzeba jak najszybciej wycofać z rynku. To nawoływanie do bicia dzieci, a to przestępstwo. Zajmę się tym w trybie pilnym!".Wcześniej wydawca – po fali krytyki ze strony internautów – opublikował lakoniczny komunikat: "W związku z kontrowersjami wokół książki Tedda Trippa 'Pasterz serca dziecka' została podjęta decyzja o tymczasowym wstrzymaniu jej sprzedaży. W ciągu najbliższych tygodni zostanie podjęta decyzja o jej przywróceniu do sprzedaży lub wycofaniu z oferty. Decyzję ogłosimy w osobnym komunikacie".Dni książki są raczej policzone. Fundacja "Dajemy Dzieciom Siłę" zapowiedziała: "Będziemy monitorować sprawę i w przypadku braku reakcji podejmiemy odpowiednie kroki prawne". O poradniku jej przedstawiciele pisali jako o "wysoce szkodliwym i zwiększającym zagrożenie stosowania przemocy wobec dzieci".Bili rodzice, bili nauczycieleNa ziemiach polskich zakatowanie dziecka na śmierć pozostawało bezkarne aż do XVI wieku i tzw. rewizji toruńskiej. Jak było wcześniej? Historyczka Małgorzata Delimata pisała: "Zgodnie z prawem miejskim skarcić dziecko mogła oprócz rodziców także osoba obca. Jeżeli złożyła przysięgę, iż dokonała tego czynu sprowokowana złym zachowaniem nieletniego, nie podlegała karze, nawet jeśli dziecko zostało mocno pobite".Droga do stanu, który znamy dziś, a więc gdy prawa dziecka są respektowane, była naprawdę długa. I wciąż nie jest prosta. Przez lata dzieci bili nie tylko rodzice, ale i nauczyciele. Jeszcze na początku lat 90. prawie 80 procent nauczycieli akceptowało kary cielesne wobec uczniów (oczywiście nie wszyscy je stosowali, ale przyzwolenie było olbrzymie). A takich niebezpiecznych i szkodliwych książek, jak ta Trippa w ostatnich dziesięcioleciach mieliśmy w Polsce na pęczki. Z tytułów ukazujących się w samych latach 90., które radziły bić dzieci, można byłoby zbudować cała bibliotekę. Pisali je również Polacy, na przykład pedagog Stanisław Sławiński, autor niepopartej badaniami teorii "kanału komunikacyjnego poprzez ciało". Według niego kary nie miały wcale na celu wymierzenia sprawiedliwości, lecz pobudzanie i ukierunkowywanie rozwoju dziecka, a im mniejsze dziecko, tym skuteczność bicia większa. Sławiński pisał: "w pierwszych latach życia kanał komunikacyjny poprzez ciało jest dla dziecka najważniejszy i tym samym także najłatwiejszy". I radził, by stopniowo rezygnować z kar cielesnych, gdy dziecko pójdzie do podstawówki, a całkowicie zaprzestać go na początku okresu lubością drukowaliśmy też Amerykanów, na przykład psychologa Jamesa Dobsona, który w kolejnych książkach podkreślał, że sukcesy wychowawcze przynosi tylko połączenie miłości i dyscypliny, w tym, a jakże, stosowanie kar cielesnych. Pisał między innymi: "Sprawienie lania jest bardzo wartościowym narzędziem, gdy jest właściwie stosowane. Usilnie zachęcam do periodycznego stosowania tej metody na pośladkach najmłodszego pokolenia".Jeszcze w 2006 roku Betty Chase radziła polskim czytelnikom, jak "poprawnie bić dzieci". "Wyjaśnij, że kochasz je i dlatego chcesz poprawić jego zachowanie. Powiedz: 'Kocham cię i chcę ci pomóc zrobić następnym razem to, co właściwe'"."Spraw dziecku lanie. Wymierz kilka bolesnych klapsów w pośladki. Gniewny, pełen wściekłości płacz dziecka powinien zmienić się w płacz łagodny, zawierający ton poddania się". "Pociesz dziecko natychmiast po sprawieniu lania. Nie odrzucaj go. Trzymaj blisko siebie i zapewniaj o swojej miłości. Tylko ten rodzic, który sprawi lanie, powinien pocieszać dziecko".Dlaczego Polacy biją dzieci?Dlatego jasne jest, że w tej dyskusji nie o jedną książkę i jednego amerykańskiego autora tu 2017 roku ofiarami przemocy domowej w Polsce było aż 13,5 tysiąca dzieci. A pamiętać należy, że policyjne statystyki z pewnością nie są w tej kwestii pełne. Dzieci nie dzwonią na komisariat z prośbą o pomoc. "Nie tylko dlatego, że znaczna część z nich nie potrafi jeszcze mówić albo obsługiwać telefonu, ale przede wszystkim dlatego, że zachowania swoich rodziców, również krzywdzące, uznają za normalne" – zauważa Anna Golus, autorka książki "Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci", wydanej w zeszłym roku. Okładka książki "Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci" / Źródło: materiały prasowe Z jej lektury dowiadujemy się, że w Polsce cały czas pokutują mity dotyczące kar fizycznych i ich rzekomej skuteczności. Potwierdza je W fundacji uważanie słuchamy, co mówią nam rodzice, którzy przyznają się do stosowania kar fizycznych – mówi socjolożka. - Większość z nich mówi nie o skuteczności, tylko o swojej bezradności. Że puszczają im nerwy, że tracą nad sobą panowanie. To jest pole do pracy. My możemy takim rodzicom pomagać radzić sobie ze stresem i emocjami. Inne powody bicia? Rodzice często zasłaniają się złym zachowaniem lub temperamentem dziecka. Szredzińska: - A to z kolei przerzucanie odpowiedzialności z osoby dorosłej na dziecko. Mówimy tym sposobem: ty jesteś zły i dlatego ja muszę cię uderzyć. Takim rodzicom próbujemy pokazywać, że te trudne zachowania dzieci są często po prostu normą rozwojową i że można na nie reagować inaczej, bardziej konstruktywnie. Ale jest grupa, z którą nawet specjaliści mają problem. Jedna czwarta rodziców, którzy przyznają się do bicia dzieci, mówi: to jest po prostu dobra, skuteczna metoda. - I ta grupa dziwi mnie najbardziej. Badania psychologiczne, neurobiologiczne, o rozwoju mózgu jasno pokazują, że ci rodzice nie mają racji. To, co robią, jest nieskuteczne – mówi socjolożki budzą też rodzice, którzy decydują się na klapsy, bo ich dziecko uderzyło inne dziecko. - Na agresję odpowiadamy agresją, żeby w teorii jej oduczyć – mówi. - A dzieci, które od najbliższych doznają bólu i upokorzenia, uważają, że inni są dla nich zagrożeniem. Tym bardziej takie dziecko przyjmuje postawę "bojową" i jest agresywne wobec innych. Nie, nie trzeba dziecku pokazywać, że "to boli". Taki klaps uczy raczej, że ten, kto kocha, może też krzywdzić. A to nie jest dobra czytelnicy książki Trippa i jej podobnych zasłaniają się religią - wszak zwolennicy bicia dzieci chętnie powołują się na cytaty biblijne. Ale pastor Michał Włodarczyk na swoim wideoblogu rozbija taką argumentację w drobny mak. – Nie uważamy, że Biblia zachęca nas do tego, żebyśmy bili swoje dzieci. To jest jakaś bzdura i nieprawda – komentuje z Biblii, które mówią o biciu dzieci, nazywa "wyzwaniem" dla chrześcijan. – Pierwsze pytanie, które powinien sobie zadać każdy, kto chce literalnie traktować biblijne wersety o używaniu rózgi, to: czy jesteś naprawdę gotowy na literalne potraktowanie wszystkich biblijnych wskazówek, jak rodzice mają się obchodzić ze swoimi dziećmi? – radzi jako przykład podaje biblijne wskazanie o kamienowaniu krnąbrnych nastolatków. Ten tekst wierzący rodzice taktują metaforycznie i z tymi o rózdze i biciu powinni robić to nie każe bić dzieci / Wideo: Michał Włodarczyk/YouTube/Michał Włodarczyk Klaps to też bicie"Pozytywnych skutków stosowania klapsów i innych kar cielesnych nie ma. Jeśli karane fizycznie dziecko wyrośnie na 'porządnego człowieka', to nie dlatego, że było bite, lecz pomimo tego. Warto zresztą zwrócić uwagę, że stosowane wobec dorosłych kary cielesne i tortury zostały zakazane bez jakichkolwiek badań nad ich szkodliwością. Nie trzeba było naukowo udowadniać ich nieskuteczności ani negatywnego wpływu na karane w ten sposób osoby – wystarczyły względy czysto ludzkie, moralne, humanitarne. Dzieci natomiast nadal są bite w celach uznawanych za wychowawcze, choć od dawana wiadomo, że ten sposób karania jest szkodliwy, przeciwskuteczny i nieludzki" – pisze Anna Golus w swojej jednak najwyraźniej nie wszystkich przekonuje. - Janusz uważa, że klaps to coś normalnego. Dajemy klapsy, ale nie mówimy przecież o biciu. Nie uznajemy bicia i przemocy wobec dzieci – mówiła ledwie kilka dni temu Dominika Korwin-Mikke, żona posła Janusza Korwin-Mikkego w wywiadzie dla wypowiedź wpisuje się w dość powszechne wyobrażenie wielu Polaków, dla których – niezgodnie z obowiązującym prawem – klaps to nie w swojej książce zauważa, że kłopot zaczyna się już na poziomie języka. "Bijący swoje dzieci rodzice w trosce o własne sumienie i dobre samopoczucie wmawiają też sobie i innym, że… wcale nie biją (…) Zresztą już same słowa 'klaps' i 'lanie' są eufemizmami zastępującymi wyrazy 'uderzenie' i 'bicie' w celu złagodzenia ich negatywnego wydźwięku". A zdaniem Golus ich powszechne stosowanie świadczy o niechęci do przyznania się do stosowania kar cielesnych. Dorośli wolą myśleć, że "dyscyplinują, karzą lub karcą".- Mało który rodzic przyznałby się, że "bije" czy "leje dziecko", ale "klaps" brzmi niewinnie, niemal neutralnie. A przecież to przemoc! – komentuje Szredzińska. – To wyraz przewagi silniejszego nad słabszym. Pokazanie dziecku swojego autorytetu nie przez to, że jesteśmy bardziej doświadczeni czy lepiej rozumiemy pewne rzeczy, tylko dlatego, że jesteśmy od niego policzek dziecku wymierzysz?Tak, tak wszyscy znamy te przysłowia: "Matka miła, choćby biła", "Rózga kości nie łamie" czy "Najlepsze na upór lekarstwo – brzezina". Ale pamiętajmy, że gdy powstawały, to autorzy – jak zauważa Golus w swojej książce – nie dawali dzieciom klapsów, tylko po prostu tłukli, niekiedy doprowadzając do śmierci. Czy naprawdę chcemy się z nimi równać?Słowo "klaps" trafiło do naszego słownika dopiero w drugiej połowie XIX wieku, jako zapożyczenie z języka lata mijają, a nie do wszystkich docierają słowa cenionego pedagoga Janusza Korczaka, który pisał: "Kto i kiedy, w jak wyjątkowych warunkach, ośmieli się dorosłego pchnąć, szarpnąć, uderzyć? A jak codzienny i niewinny jest klaps wymierzony dziecku, mocne pociągnięcie za rękę, bolesny uścisk pieszczoty".Dom Sierot w Warszawie. Orkiestra pod batutą Janusza Korczaka (1923 rok) / Źródło: Wikipedia (PD) Spójrzmy zresztą na sprawę nieco inaczej. Policzek wymierzony dziecku oburzyłby większość z nas i spotkał ze społecznym potępieniem. A są kraje, gdzie spoliczkowanie dziecka uważane jest za coś właściwie równoważnego z klapsem. Mniej więcej dekadę temu zaledwie 7 procent polskich rodziców przyznawało, że policzkuje swoje dzieci, ale w tym samym czasie robiło to – jak podaje w swoim raporcie Bussmann - ponad 70 procent rodziców we Francji. Bo jak zauważa Golus: "To, co dla jednych jest naruszeniem godności, barbarzyństwem albo przemocą, dla innych jest niewinną, potrzebną i skuteczną metodą wychowawczą".Autorka zwraca uwagę, iż szkoda, że ten, kto potępia policzkowanie, potrafi równocześnie akceptować klapsy i lanie. I nie przychodzi mu do głowy, że te działania jednakowo naruszają godność się od SzwecjiPrzyzwolenie na bicie dzieci w Polsce maleje, ale bardzo wolno. Z badania Fundacji "Dajemy Dzieciom Siłę" wynika, że dopiero w 2017 roku liczba osób, która mówiły: "nigdy nie można uderzyć dziecka, nic tego nie usprawiedliwia" przewyższyła – i to ledwie o jeden procent - liczbę rodziców, którzy twierdzili: "owszem, nie wolno bić dzieci, ale są sytuacje, kiedy to jest usprawiedliwione".Równocześnie z danych CBOS wynika, że rośnie odsetek rodziców, którzy odpowiedzieli "nigdy" na pytanie: "Kiedy ostatnio pana(i) dziecko dostało porządne lanie, 'trzeba mu było wlać'?". W 1994 r. było ich 46 procent, w 2001 – 55 procent, a w 2012 r. już 74 procent. Ze stwierdzeniem, że "lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło", zgadzało się 47 procent Polaków w 1994 roku i 27 procent w 2017 roku."Kiedy ostatnio pana(i) dziecko dostało porządne lanie?" / Źródło: tvn24 To cieszy specjalistów, ale ich zdaniem do zrobienia jest nadal Czy pamiętasz rządową kampanię o tym, żeby nie bić dzieci? – pyta mnie Nie, chyba nie. Przypomnisz? – Nie pamiętasz, bo takiej nie było – rozwiewa moje w tej kwestii możemy uczyć się od Szwedów, która zakaz bicia dzieci wprowadziła w latach 70. Szredzińska: - Gdy wprowadzili zakaz, to od rządu wyszła inicjatywa zebrania ambasadorów, którzy będą o tym mówić. Taką ambasadorką była na przykład pisarka Astrid Lindgren, która wszem wobec mówiła, że to wstyd, obciach i hańba, gdy dorosły bije dziecko. W Szwecji wprowadzono też wielkie kampanie promocyjne. Na przykład rząd stwierdził: prawie wszyscy piją mleko. No to co robimy? Dogadujemy się z producentami mleka, że na każdym opakowaniu ma być przekaz edukacyjny do rodziców o tym, dlaczego nie należy bić dzieci. Każda rodzina dzień w dzień spotykała się z jakimś prostym komunikatem na ten temat. Dziś przyzwolenie społeczne na bicie dzieci jest tam na poziomie poniżej 10 tam, gdzie zawodzi państwo, spisują się organizacje pozarządowe i sami obywatele. Kampanie społeczne w tej sprawie w ostatnich latach robiły Fundacja "Dajemy Dzieciom Siłę", Komitet Ochrony Praw Dziecka czy Niebieska Linia. Jednym z bardziej udanych przykładów takich oddolnych działań jest film blogera z "Ojcowskiej Strony Mocy". Zobaczcie go koniecznie, jeśli chcecie przekonać się: "Jak poprawnie dać dziecku klapsa?".Dzięki niemu poznacie jedyne słuszne klapsy: klaps z bekhendu, oburącz, z telemarkiem, z podskokiem, z piruetem. Klaps filmowy. Jedyny, który można dać dziecku."Jak poprawnie dać dziecku klapsa?" / Wideo: Jarek Kania/YouTube/Ojcowska Strona Mocy Co zostaje po klapsie?Jeszcze nie jesteście przekonani? W 2016 roku w "Journal of Family Psychology" opublikowano metaanalizę badań prowadzonych przez ostatnie 50 lat na grupie 160 tysięcy dzieci. Elizabeth Gershoff z University of Texas, koordynatorka projektu, mówiła wtedy: – Zaobserwowaliśmy, że klapsy powodują wiele długotrwałych i zupełnie niezamierzonych efektów w rozwoju dziecka, a zupełnie nie wpływają na wzrost posłuszeństwa, choć takiego właśnie efektu oczekują przeprowadzili również badanie kontrolne na dorosłych, wobec których stosowano ten rodzaj kary w dzieciństwie. Okazało się, że im częściej dostawali oni klapsy, tym bardziej rosło prawdopodobieństwo, że w przyszłości rozwiną się u nich zachowania aspołeczne oraz doświadczą problemów natury które doświadczyły bicia, również klapsów, częściej przejawiają zachowania agresywne, mają gorsze relacje z rodzicami, wykazują niższe umiejętności poznawcze i częściej mają niższe poczucie własnej wartości.

jak to jest dostać lanie