zabrali mi psa do schroniska
Filmik z okazji Światowego Dnia Psa 2020. Zachęcamy wszystkich do odpowiedzialnej adopcji czworonożnego przyjaciela ze schroniska lub fundacji zajmującej się
PROSZĘ O BARDZO SZYBKĄ ODP. Cała procedura oddawania zwierzęcia do schroniska trwa chwilkę. Kwestionariusz wypełnia się na miejscu. Nie ma żadnych opłat pieniężnych (wtedy pewnie więcej zwierząt lądowałoby w lesie, rzece itp niż w schronisku - a już z dwojga złego wolę, żeby trafiły do nas).
Oddanie psa powinno być decyzją przemyślaną. Istnieje szereg miejsc, które w miarę możliwości zaopiekują się zwierzakiem. Należy jednak najpierw skontaktować się z nimi i ustalić szczegóły. Pierwszą opcją jest oddanie psa do schroniska. Wiele osób uważa to za rozsądne rozwiązanie.
Jak wygląda taki spacer? Najpierw zostajemy przydzieleni do wolontariusza-opiekuna i dostajemy pozwolenie na spacer, identyfikator, smycze i rękawiczki ochronne. Potem ustalamy, jaki typ psa chcemy – czy ciągusa, czy raczej statecznego staruszka, dużego czy małego. A potem ruszamy. W ciągu ponad dwóch godzin udało mi się wyprowadzić
Zasada 3-3-3 to pierwsze 3 dni, 3 tygodnie i 3 miesiące po przyniesieniu psa ze schroniska do domu. Pomyśl o tym, jeśli kiedykolwiek zacząłeś nową pracę lub przeniosłeś się do nowej szkoły, znasz to uczucie; to poczucie bycia w nieznanym miejscu, nowym otoczeniu, nowi ludzie, nowe zasady.
Site De Rencontre Pour Les Ado Gratuit. Niedawno poinformowaliśmy was o największej interwencji w Polsce, która została zainicjowana przez Pogotowie dla Zwierząt. Kilka dni później pisaliśmy również o kolejnych sukcesach wnikliwej kontroli w mazurskim schronisku, które nazywano mordownią. Teraz Pogotowie dla Zwierząt zaapelowało o pomoc – brakuje rąk do pracy, kończą się także „możliwości i miejsca”, dlatego pilnie poszukiwane są domy tymczasowe lub stałe dla uratowanych psiaków. Jeśli tylko chcesz, a twoja sytuacja ci na to pozwala, też możesz pomóc psom ze schroniska w Radysach! Jak? Szczegóły poniżej. Potrzebna pomoc w schronisku w Radysach Pogotowie dla Zwierząt w dramatycznym apelu prosi o pomoc dla prawie tysiąca psów, które nadal przebywają w Radysach i zostały bez opieki. Pracownicy schroniska zapowiedzieli bowiem, że nie będą zajmować się tymi zwierzętami. Informowałem Państwa, że tu panuje w miarę zgoda, kończymy powoli prace przy identyfikacji zwierząt. Stała się tragedia (…). Zostaliśmy tutaj tak naprawdę sami, bez pracowników do obsługi schroniska, odcięto wodę, psy pozbawiono karmy, zabierane są z boksów wiadra (…). Prawie tysiąc zwierząt, które tutaj jeszcze przebywa, zostało bez opieki – informuje Grzegorz Bielawski, inicjator całej dla Zwierząt musi teraz zaopatrzyć schronisko w niezbędne rzeczy – miski, karmę, akcesoria dla psów. Brakuje im jednak najważniejszego – nie mają rąk do ktoś z was ma czas, bo są wakacje. Jeśli ktoś nie ma co ze sobą zrobić, zapraszamy do Radys, do schroniska. Zapewniamy nocleg, wyżywienie i zwrot kosztów podróży. Pracujemy w schronisku od 6:00 do 22:00. Zapraszamy wolontariuszy z całego kraju! – zachęca Bielawski. Jak pomóc psom ze schroniska w Radysach? Możesz pomóc na kilka sposobów – zgłosić się jako wolontariusz, zaadoptować na zawsze lub dać dom tymczasowy uratowanemu psiakowi, zapewnić pomoc rzeczową bądź wesprzeć zbiórkę finansowo. 1. Jeśli chcesz pomóc psom ze schroniska w Radysach i zgłosić się do pomocy jako wolontariusz, napisz na adres mailowy: [email protected] lub skontaktuj się z Pogotowiem dla Zwierząt telefonicznie: 513 569 791. 2. Masz możliwości, przemyślałeś decyzję i chcesz dać nowy dom jednemu z nich? Napisz na: [email protected], wyślij wiadomość prywatną: lub skontaktuj się telefonicznie: 535 253 002. 3. Potrzebna jest również pomoc rzeczowa: miski, karma, smycze, obroże, szelki. Akcesoria można wysyłać na adres: Pogotowie dla Zwierząt, Sekłak 15, 07-120 Korytnica, z dopiskiem „Radysy”. Powstała też grupa na Facebooku „RADYSY TRANSPORT POMOC”, na której na bieżąco pojawiają się informacje, jakie rzeczy są potrzebne. Organizowane są tam również grupowe transporty wolontariuszy do Radys. 4. Jeśli chcesz wesprzeć największą interwencję w Polsce finansowo, kliknij TUTAJ. Więcej informacji będzie można niebawem uzyskać na specjalnie utworzonej stronie: która jak na razie jest w budowie. źródła: | zdjęcie główne: Podziel się tym artykułem:
Adopcja psa ze schroniska to jedna z najlepszych rzeczy, jakie może zrobić w życiu człowiek. Jednak podejmując tę decyzję nie należy się kierować wyłącznie romantycznymi przesłankami. Bezdomny pies najprawdopodobniej wiele już przeszedł i ostatnim, czego potrzebuje, jest ponowne zawiedzenie jego zaufania. Dlatego schroniska dla zwierząt mają bardzo rygorystyczne zasady, z których wiele osób zainteresowanych adopcją po prostu nie zdaje sobie sprawy. Oto 5 rzeczy, o których musisz wiedzieć, zanim przygarniesz psa ze schroniska. Schronisko nie wyda Ci psa na żądanie – to nie sklep ani hodowla! Do schroniska trzeba najpierw przyjść, następnie porozmawiać z wolontariuszami i osobą decyzyjną, która przed wydaniem zgody na przekazanie wybranego psa, przeprowadzi szczegółowy wywiad z zainteresowanym. Zdarza się, że schroniska odmawiają oddania psa, ponieważ pracownicy mają poważne obiekcje, co do dojrzałości emocjonalnej potencjalnego właściciela lub jego warunków lokalowych. Niektóre psy nie są gotowe, aby od razu zamieszkać w nowym domu – każdy pies mieszkający w schronisku to inna historia. Niektóre zwierzaki miały naprawdę ciężkie życie i trudno jest im zaufać człowiekowi. Dlatego jeśli wpadnie Ci w oko taka wystraszona istota, schronisko zaproponuje Ci najpierw kilkakrotne odwiedziny, zabranie psa na spacer po okolicy i krótkie zabawy. Dopiero wtedy, gdy pies wyraźnie Cię zaakceptuje, będziesz mógł zabrać go do domu. Psy ze schroniska mają różne charaktery – dlatego niezbędne jest przeprowadzenie wspomnianego wywiadu z kandydatem na właściciela. Pracownicy schroniska mogą być nieco wścibscy, ale taka jest ich rola. Liczą się wszystkie szczegóły: metraż mieszkania, tryb życia domowników, obecność dzieci i innych zwierząt. Dzięki tym informacjom wolontariusze są w stanie dobrać psa idealnie odpowiadającego potrzebom kandydata, choć nigdy nie ma co do tego 100% pewności. Przygarniając psa podpisujesz umowę adopcyjną - a umów należy dotrzymywać, prawda? Podpisując ten dokument zobowiązujesz się do tego, że nie porzucisz psa, bez względu na to, co się wydarzy w przyszłości. Deklarujesz również znajomość historii czworonoga i akceptację dla jego ewentualnych „defektów”. Pisząc brzydko i obrazowo: chodzi o to, aby właściciel nie składał później „reklamacji”, jeśli pies jednak nie przypadnie mu do gustu. Za psa wypada „zapłacić” - żadne schronisko nie ma cennika psów i kotów, ale zwyczajowo przyjmuje się, że nowy właściciel powinien choć w części pokryć koszt dotychczasowej opieki nad zwierzakiem. Średnia stawka wynosi około złotówkę dziennie. Jeśli nie masz pieniędzy, to schronisko chętnie przyjmie np. karmę czy ciepłe koce. Ta wiedza może Ci pomóc w ostatecznym podjęciu decyzji o tym, czy jednak zaadoptujesz psa ze schroniska. Najważniejsze jest zdawanie sobie sprawy z konsekwencji takiego kroku – i to zarówno dla człowieka, jak i dla psa. Zgłoś swój pomysł na artykuł
W schronisku dostał na imię Gondor. Gadałam z nim, zanim go zabrali do lecznicy, do zjaw. Ale porąbany pies! Ale czy to jego wina? Leżał w kojcu i widać było, że rzeczywiście czuje się nie najlepiej. No i gadał też niechętnie. I chyba nie wszystko… - Bo ja, wiesz… - powarkiwał. – Żyłem u tego mojego bezogoniastego przy budzie. Chciał, żebym był groźny pies. No to wrzaski, kije, poszturchiwania… Od kiedy pamiętam, tak miałem…Jak sobie przypomniał, to mi żreć dawał… Bałem się. A ja, jak się boję, to się robię wariat!... - Wiem. Wiedziałam, bo sąsiedzi tego bezogoniastego zawiadomili schronisko i nasi bezogoniaści pojechali na interwencję. Ten pan Gondora bożył się, że pies często jest brany do domu, że tylko w dzień siedzi przy budzie, że ma co żreć… Młodziak nie wyglądał źle, więc nasi wrócili do schroniska. A tu po jakimś czasie telefon w okolicznej miejscowości, że błąka się tam pitbull, stalowy, młody, agresywny i trzeba go umieścić w schronisku. I przywieźli go. Z samochodu wyciągali go na dwóch poskromach, a on rwał się, warczał, szczekał, ledwo wsadzili go do kojca… A nasi bezogoniaści, którzy byli wtedy na interwencji, poznali, że to ten pies, którego sprawdzali! Ale nie byli pewni. Pojechali jeszcze raz do tamtego bezogoniastego i okazało się, że wydał swojego psa do jakichś znajomych. Gdzieś niedaleko. Ale nie pamiętał, biedak, gdzie. Obiecał, że znajdzie adres i powiadomi schronisko. - No to któregoś dnia rzuciłem się na niego. To on wziął i wywiózł mnie za miasto i wywalił z samochodu. I łaziłem tak, a jak ktoś się zbliżał, to warczałem, szczerzyłem kły, wiesz… Wreszcie mnie złapali i przywieźli tu. - I źle ci? - No nie… Ta bezogoniasta, która daje mi żarcie i sprząta, jest w porządku. Lubię ją. Może mnie dotykać… I ten młody bezogoniasty, co jej czasem pomaga, też… - Ale użarłeś go! - Tak jakoś wyszło. Podskoczył nagle, chwycił mnie za obrożę… No właśnie. Chcieli Gondora sfotografować i wypuścili z kojca. Na smyczy. A ten zgłupiał i zaczął gryźć tę smycz. Jeden z bezogoniastych podskoczył, żeby młodziaka złapać, bo dokoła pełno było spacerujących psów i wolontariuszy. No to Gondor go chap! Zamknęli go znowu i wzięli na obserwację. Czy nie ma wścieklizny. Ten pogryziony bezogoniasty na drugi dzień znów wszedł do niego do kojca i wszystko było w porządku. Gondor ani nie warknął, położył się na plecach, dał się drapać po brzuchu, robił, co mógł, żeby przeprosić. Ale na innych bezogoniastych samców wciąż warczał. Nie mógł się powstrzymać. A gdy dwutygodniowa obserwacja się kończyła, dopadła go parwowiroza. Taka choroba psów, które nie były szczepione. - No i teraz pojedziesz do zjaw na leczenie – szczeknęłam. – I radzę ci, opamiętaj się! Ani tu, ani u zjaw nikt nie będzie cię bił. Zrozumiałeś? Pokręcił łbem jakoś niezdecydowanie, a potem przyszli bezogoniaści, założyli mu kaganiec, wpakowali do samochodu i pojechali. Ale Gondor chyba wziął sobie do serca to, co mu powiedziałam. Bezogoniaści gadali, że zdrowieje i zachowuje się jak nie ten pies! Nawet kagańca już mu tam nie zakładają. I niedługo wróci do nas. Śliczny jest, więc jak nie będzie się zachowywał jak wariat, to szybko znajdzie sobie nowy dom. Byle tylko trafił na sensownego bezogoniastego! Sama jestem ciekawa, jak mu się powiedzie. A teraz coś zupełnie innego. Gdy Gondor był już w lecznicy, ktoś wetknął pod bramę schroniska grubą, dużą kopertę. Zauważyła to Trikolorka, sierściuch, co tu na dachu biura mieszka. Wychyliła się, prawie do rynny wpadła i zaczęła się drzeć, aż się obudziłam. Wylazłam na zewnątrz, a ona pokazała łapą tę kopertę, zadarła ogon i poszła sobie. Wyciągnęłam kopertę spod bramy – żadnego napisu, tylko odcisk wielkiej psiej łapy… A w środku płat suchej wierzbowej kory z dziwnymi znakami. Zaraz zaniosłam to do bezogoniastego, co u nas robi za stróża. Zerknął, zdziwił się: „Hoho! Cyrylica! Nie znasz Cyrylicy, Majka, co?” A skąd mam niby znać? Był tu kiedyś taki pinczer, Cyryl… No to Cyrylica to chyba jego suczka, albo co… Przecież każdego psa po imieniu nie znam! Warknęłam niecierpliwie, ale stróż już siedział i tłumaczył. „Z daleka przyszło, z Syberii… zaraz przeczytamy…szczęście, że nie w oryginale…” No i macie dzięki temu kolejny psi mit! kliknij obrazek aby powiększyć lub najlepiej otwórz w nowej karcie kliknij obrazek aby powiększyć lub najlepiej otwórz w nowej karcie
[quote name='kendo-lee']Amstaffów,pit bulli i [I][B]bullterierów[/B][/I] nie wolno tam trzymać,[/quote] [COLOR=DarkSlateGray]przepisy defry nic nie mówią o bullterrierach, tylko: pit bull (+ american staffordshire terrier), japanese tosa, dogo argentino, filo brasileiro - i nie rasowce tylko każdy pies w typie... przepisy są jasne, dostępne w necie dla każdego teraz to chyba tylko bieganie po prawnikach zostało, twoje szczęscie chyba w tym, że pies, jak piszesz, nie jest agresywny, to ci może pomóc... ale zdaj sobie sprawę, że oni działają według prawa, więc to ty musisz sie postarać, żeby coś zrobić a nie oni udowodnić tobie, że pies jest zagrożeniem... i tak chyba jest łatwiej teraz niż z 10 lat temu... [COLOR=DarkGreen][B]karjo[/B][/COLOR] - z ta agresją to tak różnie, w pl znałem conajmniej kilka lelkowatych, przylepnych ast/apt, po dwóch tygodniach tutaj moja krowa została na ulicy zaatakowana przez jakiegoś agresywnego mieszańca a właściciel był chyba nawalony bo po pierwszym pociągnięciu przez psa znalazł się na poziomie gruntu... oczywiście nie zrobił nic, nawet słownie... [/COLOR]
Historię kundla Pimpka opisaliśmy w piątkowej "Gazecie Wyborczej". W ubiegłym roku Ilona, Arek i ich dziewięcioletnia córka Agnieszka przygarnęli psa z Ciapkowa. Cztery miesiące temu odnalazł się poprzedni właściciel i zażądał oddania zwierzaka. Szefowa schroniska zapewnia, że wcześniej nie poszukiwał psa. Nowa rodzina Pimpka pokochała go i nie zgodziła się go zwrócić. Od tej pory policja, na polecenie Prokuratury Rejonowej w Gdyni, wzywała ich na przesłuchania, robiła wywiady wśród sąsiadów…." Czytaj dalej Źródło:
zabrali mi psa do schroniska